czwartek, 16 maja 2019

Dzień szesnasty, czyli Gdynia to utopia, a ja jestem śledziem

Witam wszystkich śledzących poczynania!

Ten dzień ma tylko jedno określenie - sacrè bleu!  Tyle dzisiaj zostało przesądzone, że LUKS. Byłam w Gdyńce na wojaży dość poważnej w utopijnej szkole z parkiem w centrum, gdzie dzieci nie klną na przerwach, a ludzie rozmawiają ze sobą zamiast siedzieć z nosami w książkach. I nikt nie chodzi krzywo, więc będę pierwsza, hihi. Wstawiam obrazek stoczni nieopodal. 
Kolejne osiągnięcie to zaktualizowanie danych na temat zawartości Szczęśliwego Posiłku w Maku. Jak można dodawać marchew?

Zategowańsko totalne! Już wiem, że nigdy nie kupię Szczęśliwego Posiłku, nawet jeśli równa się to z brakiem doznania szczęścia do końca żyćka. Ja również Wam to radzę. Nie można godzić się na dyktaturę warzyw, a marchewek w szczególności. 
Chcą wszystkim obić twarze! Chociaż Katarzynie by i tak nie pomogło! Właśnie... Katarzyna to dzisiaj szła sobie obok placu, a ja ją śledziłam. Ślepiec nawet nie zauważył, a śledź nadal ślizgał za nią. Śledziłam ją jak wędka rybę.

Mogłabym złowić Katarzynę na biwaku, ale trudno dopasować termin. Chyba znowu nie pojadę... Takie fatum. Nie może się wszystko udawać i z tą myślą Was zostawiam.

Z poważaniem,
Ja






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz