piątek, 10 maja 2019

Dzień dziesiąty, czyli czółenka, a Katarzyna tańcuje Rasputina

Witam wszystkich śledzących poczynania!

Dzień spokojny, a szalony jak moje żyćko. Zupełnie tak, jak to śpiewał Klocuch. Poza tym zauważyłam, że wisi nade mną głupie fatum. Kiedy mam książkę przy sobie, brakuje czasu na czytanie, a kiedy akurat nie wezmę, to od razu tańcują poloneza. 
Na terenie placówki edukacyjnej doszło do rutynowego już ataku Katarzyny na niewinnych obywateli. Wiadomo, każdy ma coś za uszami, ale na szarżę tej dziewczyny nie zasłużył nawet najbardziej zwyrodniały z despotów. 

Za to Klub Hazardzistów był epicki! Zagrałam z ludźmi z klasy w Wojnę (Najlepsza gra! Kent i Oszust to propaganda, mimo że równie ciekawa.) oraz Kakao.

Jestem osobą skłonną do zdziwienia, więc... Co mnie dzisiaj zdziwiło? Czółenka! Myślałam, że to są wysokie sandały, a jednak coś innego. Mein Gott, jeszcze trudniej opisać tę rzecz niż myśleć logicznie. Powiedzmy, że czółenka to takie klapki na obcasie wyciętym z koturny. Co kto lubi, o! Czółenkowa rzecz miała miejsce na dodatkowym angielskim. Tam jeszcze opisywałam z Carycą (tą samą, która pomyliła mnie z Doboszem) obraz nieniepełnosprawnego dziecka.  Później udałam się na Zumbę. Spotkałam tam jak zwykle Carycę oraz Kaszanę. Tak się akurat składa, że instruktorka nosi to straszne imię - Katarzyna. O dziwo uchroniła się przed kląstwą. Dowodem na to jest Rasputin odtańczony na poczekniu. Śmiechom i dokazywaniu nie było końca. Może to przez drugie imię Kasi Aken Daken tak się dzieje? A ja tańczyć nie umiem, ale skakać - owszem tak.
 
 A był ktoś na koncercie disco polo przed ratuszem? Ja nie, ponieważ kolidował mi z angielskim i podobno miał tam śpiewać mój wujek o statusie zakały rodziny, a zabawa szczątkowa występowała.

Z poważaniem,
Ja



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz