wtorek, 21 maja 2019

Dzień dwudziesty pierwszy, czyli boli mnie piszczel, a Kaszana dała ciastko

Witam wszystkich śledzących poczynania!

Dzień rozpoczął się od wojaży. Wycieczka do Auschwitz rozpoczęła się od rozważań na temat kwadratowego Koła, a także tekstu piosenek. Ach, ta dzisiejsza młodzież! Nie ma to jak namawianie do prawdziwych uczuć nie na pokaz, a później przekupywaniu dziewczyny wakacjami i prezentami. Nie jestem w stanie podać tytuły tego tworu. Wystarczyć stwierdzić, że jest po prostu zły.

Skutkiem wojaży długim samochodem okazało się drętwienie i kłucie w piszczelach. Na szczęście nie było ono permamentne. Inaczej poćwiartowałabym ten autosamochód. Przed przybyciem na Świetliste Wzgórze Kaszana podzieliła się ze mną ciastkami, co uznałam za miłe, bo ciastka to moje paliwo, a szczególnie te darmowe.
W autobususie grałam też w szachy na telefonie. RAZ udało mi się połączyć z koleżanką. Wygrałam. Kiedy zaczęłam rozgrywki z obcymi Amerykańcami, na początku często przegrywałam, jednak wkrótce zaczęłam zwyciężać, taką mam dobrą passę. HI, I WON CHESS!!!!!!!

Na Pogórku Promieni spotkałam kurę. Bardzo ładna taka kura i nawet ma trzy macki w swojej główce.

Auschwitz nie ma co opisywać, bo to już mój trzeci raz tutaj. Pragnę nadmienić, że trafiliśmy na dobrego przewodnika, a miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia, żeby zdobyć informacje.

Z poważaniem,
Ja






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz