niedziela, 5 maja 2019

Dzień piąty, czyli opędzlowałam dwa opakowania Mamb, a czasu nadal nie ma

Witam wszystkich śledzących poczynania!

    Co tam u mnie? Jest mambastycznie, bo Mamba jeest! Dzisiaj przypomniało mi się o projekcie z angielskiego. Produkuję multum papierków, więc normalnie wyglądam tak:
Tym razem, kiedy śmieciuchy były mi naprawdę potrzebne, prezentowałam się mniej-więcej w ten sposób:
Ręce czyste tak samo jak otoczenie, ale spokojnie. Pomyślałam, że jeszcze wszystko przede mną. Wiecie, jak to jest, kiedy chcesz jechać do Chełmoniewa, ale ustaliłaś sobie kosmiczną liczbę stron ksiązki fajnej, lecz męczącej ze względu na nieprzyjemną czcionkę druku, do przeczytania, a ponadto zostało wiele jedzenia do zjedzenia, co akurat jest plusem? Ja wiem. Także większa część dnia upłynęła mi na czytaniu księgi tajemnej o zakonnicy w ciąży, rosyjskim podglądaczu, martwym Angliku o twarzy buldoga (nie ubliżając buldogom) oraz szwajcarskiej Korsyce. Drużyna marzeń. Wtedy właśnie naprodukowałam papiersów. Na robienie tego osobno brakło cyfr na zegarku. W międzyczasie Katarzyna coś wywinęła i bynajmniej nie było to wywinięcie orła lub własnego karku na drugą stronę. W związku z tym zamiast tego,

robiłam to.

A cukierki nie były zepsute/zatrute. Czy dwa opakowania Mamby mi zaszkodzą? Tego dowiecie się już w następnym odcinku mojego życia! A teraz idę spać, bo szkoła.

Z poważaniem,
Ja


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz