Dzień ósmy, czyli myje zęby nie tylko stomatolog, a zebranie podobno nudne

Witam wszystkich śledzących poczynania!

    Dzisiaj biegłam okrakiem, poważnie. Sama do teraz się zastanawiam, czy było to w ogóle fizycznie możliwe. Dlaczego? Tym razem nie napiszę, że nie wiem, a tak pewnie myśleliście, lecz tym razem wiem. Szach mat, myśliciele! Oczywiście rano umyłam ząbki. Trzeba o nie dbać, żeby nie zgniły.

Później poprzyczepiałam kartki z iluzjami do butów i stąd mój kłopot z chodzeniem/bieganiem. Albowiem ocena ubrań iluzjonistycznych z plastyki miała odbyć się niebawem. Zamiast gonić do szkoły goniłam po trawniku, żeby odpadające pod wpływem wiatru kartki przyczepione taśmą malarską do stóp nie odleciały jak Messerschmitty. W ogóle wiedzieliście, że nóż to Messer? Ale ja tu nie o niemieckim, ino angielskim, bo tak właśnie nazywa się pierwszy przedmiot rozgrywany w środowy poranek. Także iluzje leżały, ja stałam przy plakacie. Następnie wychowanie fizyczne - kleszcz wśród przedmiotów szkolnych. Niby nikt nie bierze go na poważnie dopóki nie zawita, a spija energię jak ja oranżadę każdego dnia. To dlatego jestem taka dziwna, bo woda sodowa z tego napoju uderzyła mi do głowy (moja teoria). Na tym w-f znowu tańczyli poloneza.

A ja sklejałam buty. Z tego względu po szatni przemieszczałam się bez butów, a do podziemi plastycznych udałam się w taktycznym rozkroku. Ubrałam też rajtuzy na osobę o wzroście 140 cm oraz przyduże kabareciary. Niby takie, hihi, śmieszne kabarety, a jakby się przyjrzeć bliżej, to sznurek od szynki.

Pani plastyczna powiedziała, że wyglądam jak:
a) Faraon
b) Łowiczanka
Wybieram odpowiedź a. Ostatecznie, mimo że moim zdaniem nie wyglądałam jak żadne z nich. Tego dnia Wurstek Kartofelek (tak, udało mi się zmienić nazwę w ustawieniach) zmienił się w Szyneczki Sznureczki. Później matematyka. W tym roku zaczęło mi się tam powodzić, więc nie ma na co ponarzekać. Następne katusze miały spotkać mnie na WOSie, lecz błyskotliwy umysł Carycy Wszechświata pozwolił ich uniknąć. Dzięki Ci, Wasze wieliczestwo, dzięki Ci!
 
Powyżej kulki proteinowe ,,Caryca", czyli coś, czego nigdy nie użyję, bo nawet nie do końca wiem, do czego służy. Wracając do Messera, pani znowu myślała, że ja tam z ostatniej ławki nic nie widzę, ale mam wzrok jak ryba piła wyostrzony. Dalej. Było ostatnie zebranie w tym roku. Nic ciekawego się podobno nie działo, ale nie byłam świadkiem naocznym. Zapytam Anke, ale jutro. Moja szanowna mama raczyła dostarczyć mi świstek papieru. Nie pasuje do OKE. Planuję go nie zgubić, ale muszę przespać się z tym pomysłem.

Z poważaniem,
Ja